Bajki wierszem pisane (cz II)




leśny koncert

Kukułka w lesie rozgłasza w pędzie,
że leśny koncert pod dębem będzie
o siedemnastej, zaraz po kawie.
Orkiestra z chórem zagra przy stawie.

Wytworni goście nadchodzą tłumnie:
bóbr wraz z małżonką - nadęty dumnie,
wiewiórka z kuną, sarna z jeleniem,
pani susłowa wraz z mężem leniem.
Na koncert przyszły kolczaste jeże,
zielony pluskwiak – oczom nie wierzę -
chudzina z niego, a się rozpycha,
na przednie miejsce z impetem wpycha.
Rak się wycofał, siadł w drugim rzędzie
czekając grzecznie co dalej będzie.

Już się zaczyna, wchodzi orkiestra.
Pięknie się kłania - nie ma maestra!
Patrzą po sobie, znów się kłaniają,
głową znak dają i zaczynają.
Po bębnach niedźwiedź pałkami wali
- słuchacze uszy pozatykali -
lis mu wtóruje na saksofonie,
zając na trąbie, już w innym tonie,
słowiki chórem trele śpiewają,
lecz pozostali je zagłuszają.

Taka zrobiła się kakofonia,
że nie wytrzyma i ucho słonia
w strasznym jazgocie. Hałas niemały.
Dżdżownice w ziemię się pochowały!

Wnet szary wróbel na scenie staje,
skrzydłami znaki muzykom daje:
chwileczkę... spokój.. zaraz...nie tak!
Będziecie teraz grać na mój znak!

Z wróblem zagrali koncert wspaniały.
Dyrygent z niego był doskonały
i chociaż mały - dźwięki ustawił,
sam przy tym także świetnie się bawił.

Zagrajcie jeszcze - słuchacze proszą.
Lisica - brawo, słucham z rozkoszą.
Na to odzywa się mądra sowa:
wiadomo - grupą trzeba kierować.
Bez dyrygenta każdy gra swoje,
wychodzą z tego marne przeboje.

Copyright by Ewa Krzywka  © 2014















dwa samochody

Raz się spotkały dwa samochody.
Jeden z nich stary, a drugi młody.
Jeden różowy, drugi zielony,
oba nadęte niczym balony.

Jeden był duży, drugi zaś mały.
Wzrostem do siebie nie pasowały.
Ten ciężarowy, ten osobowy,
większy na pace wiózł czarne krowy.

Jak w reflektory sobie spojrzały,
to się natychmiast wręcz zakochały,
oczy spuściły, zaczerwieniły
i spacer długi sobie zrobiły.

Po drodze pędzą dwa samochody.
Prowadzi stary, a za nim młody.
Gdy się do siebie poprzytulały,
krowy na łąkę powypadały.

Chodzą po trawie bezpiecznie krowy,
prowadzą przy tym długie rozmowy.
Wolą już chodzić stale piechotą,
niż z samochodu lądować w błoto.

Stoją przy drzewie dwa samochody,
wgniecione w siebie stary i młody,
bo się w rozpędzie pocałowały,
maski błyszczące porozbijały.

Trzeba kontrolę zawsze zachować,
nad emocjami lepiej panować
i czy to stary, czy młody będzie,
działać rozsądnie, a nie w rozpędzie.

Copyright by Ewa Krzywka  © 2014


chmura

Oj, ty chmuro! Z ciebie pada,
leje wszędzie. Nie wypada,
to nieładnie wszystko moczyć.
Powiedz, długo chcesz się boczyć,
wciąż z pochmurną chodzić miną?
Przyjemności cię ominą.
Nie oburzaj się bez przerwy.
Po co szargać sobie nerwy.
Może sposób znasz na pluchę?
Może uszyć ci pieluchę...
Chmura nagle pojaśniała
i z uśmiechem powiedziała:
Gdyby ze mnie nie padało,
wszystko by powysychało;
rzeki, trawy, zboże, drzewa.
Moja woda je podlewa,
gdy podsuszy letnia pora.
Ja napełniam też jeziora,
by zwierzęta wodę miały
i z pragnienia nie padały,
robię błoto i kałuże,
tak jak mogę dzieciom służę.
Kiedy przyjdą mrozy zimą,
to okryję świat pierzyną.
Bardzo dużo mam roboty,
głowa boli przez kłopoty,
zleceń wiele świat mi daje.
Z wami tydzień tu zostaję.
Skoro musisz, deszczem padaj,
ale jednak nie przesadzaj.
Czasem nie zrób nam powodzi!
Padaj tak, by nie zaszkodzić.
Gdy podlewasz, rób to z głową.
Co za dużo to niezdrowo.

Copyright by Ewa Krzywka  © 2014
















krzywe lustro

Raz przy ścianie lustra ktoś postawił,
lecz zapomniał o nich i zostawił,
więc przez lata opuszczone stały,
z nudów mocno się powykrzywiały.
Przyszła myszka, tak się przestraszyła
gdy odbicie w lustrze zobaczyła,
że pisnęła, siebie nie poznała,
bo niezwykle długą szyję miała
jak żyrafa, no i nogi długie.
Z ciekawości, czy też lustro drugie
to potwierdzi, że dziś tak wygląda,
z nieśmiałością w drugim się przegląda.
Podskoczyła i natychmiast zbladła.
Tam był potwór na tafli zwierciadła!
Głowa wielka, brzuch jak balon duży.
Pomyślała: teraz kot się wkurzy.
Przecież przy mnie on jest liliputem,
łatwo mogę rozgnieść go mym butem.
Pewna siebie do kota pobiegła.
W konfrontacji niestety poległa.
Kot leniwiec tylko małą trącił,
ogon z łapką biedaczce przetrącił,
bo w odbicie myszka uwierzyła.
Przez iluzję życie by straciła.
Nie wierz lustrom, niektóre są krzywe.
To co widzisz może być fałszywe.

Copyright by Ewa Krzywka  © 2013


zegar i czas

Zegarmistrz zrobił zegar wspaniały,
w drewnianej skrzyni, rzeźbiony cały.
W środku jest tarcza, wskazówek para,
które wirują w rytmie zegara.
Czasem zwalniają albo przyspieszą,
bywa, że stają z czego się cieszą,
z cyfry na cyfrę wciąż przeskakują,
czas odmierzają i go wskazują.

Nad tarczą mieszka kukułka stara,
kuka gdy przejdzie godzina cała.
Wykuka swoje, w zegarze schowa,
wyjdzie jak będzie godzina nowa.
Chętnie bez przerwy by tak kukała
lecz wtedy dzieciom spać by nie dała.

Pan czas wciąż biegnie bez zmordowania.
Zegar odmierz każdy krok drania.
Choć stale chodzi to w miejscu stoi,
bo biedak nie ma nóg mili moi!
Czas nim się bawi, części postarza,
on tylko tyk-tyk, tyk-tyk powtarza.
Nawet gdy stanie to się starzeje,
coś mu gdzieś pęka, gdzieś pordzewieje.

Kiedyś był młody, dziś ledwo dyszy.
Tego, że tyka już sam nie słyszy.
Ach, gdyby nogi zegary miały,
to by przed czasem pouciekały.
Ciekawe co by się wtedy stało,
czy wszystko zawsze młode zostało?...

Copyright by Ewa Krzywka  © 2011 


woda i ogień

woda dumna i spieniona
ciągłym ruchem już znudzona
raz na łąkę się wylała
i leniwie przeciągała
aż tu nagle ją zagadał
ogień co trawę podjadał
tuż przy lesie zadymiony
mówi do niej – szukam żony
bardzo się tym zadziwiła
myśli – teraz będę miła
szybko brwi rozprostowała
w uśmiech twarz poukładała
z szarej coraz bardziej czysta
patrząc na nią – wręcz przejrzysta
wdzięczy się i prowokuje
plany już na przyszłość snuje
on zanurzył w niej swe oczy
widząc obraz tak uroczy
– pięknie błyszczysz i falujesz
wdzięczną taflą wręcz czarujesz
zrobić chciał większe wrażenie
więc rozpalił swe płomienie
już po drzewach pnie się w górę
rozkładając dymu chmurę
pali dąb i dwa jesiony
krzak – w zalotach uniesiony
patrzy woda oniemiała
fala złości w niej przybrała
gdy kolejne objął drzewo
pomyślała – dosyć tego
nie chcę wciąż oglądać zgliszczy
rozpalony wszystko niszczy
krótką chwilę odczekała
i wzburzona go zalała
tak zgasiła te amory
bez dyskusji – po co spory
wszystkie krople pozbierała
po czym gdzieś wyparowała
od tej pory to wrogowie
wspólne życie im nie w głowie
ogień z wodą – niedobrani
nigdy razem – zawsze sami
bajka moja jest prawdziwa
z żywiołami tak to bywa

Copyright by Ewa Krzywka  © 2013

pchła

Raz na drodze stała pchła;
mała, sprytna, podskakuje.
Zobaczyła nagle psa,
już na grzbiet psi się pakuje.

W sierść wczepiona szczypie, kąsa
w lewe ucho, potem w prawe.
Warknął pies spod swego wąsa:
w dokuczaniu to ma wprawę!

Chciał ją rozgnieść na pazurze,
lecz nic z tego, bo umyka!
Już zębami ściska w skórze
- ta ucieka spod języka!

Syczy biedak: oszaleję!
Ten krwiopijca mnie podjada
i do tego w nos się śmieje,
złośliwości wciąż dokłada.

W końcu miarka się przebrała.
Krzyknął: starczy, czas ochłody!
Teraz ci pokażę mała!
I pies susa dał do wody.

Znalazł sposób w psim rozumie,
aby pozbyć się insekta.
Przecież pchła pływać nie umie.
Kąpiel w wodzie - to recepta. 

Copyright by Ewa Krzywka  © 2013

wiewiórka i bóbr

Nad leśną rzeką mieszkają zgodnie
stary Bóbr (doktor) po prawej stronie,
wiewiórka ruda na drugim brzegu,
w drzewie rosnącym przy dwóch dróg zbiegu.

Pani wiewiórce (ma dwoje dzieci)
z głowy bez przerwy coś uleci.
Coś chciała zrobić. Co? Poleciało;
w dzień pracy dużo, a czasu mało.

Gdy kaszkę dzieciom swym gotowała
znów przypaliła, bo zapomniała.
Wciąż tylko biega w tę i z powrotem
z drzewa na ziemię, zalana potem.

Dziś tort wypieka dla swoich gości,
lecz nie ma jajek, więc cała w złości
pędzi do sklepu. W połowie drogi
nie wie już po co, a bolą nogi.

Chce wziąć orzechy – gdzieś je schowała,
lecz gdzie? O rety! Już zapomniała
i nie ma nasion zebranych w lesie!
Też je posiała, a miała przecież!

Tort to specjalny – urodzinowy!
Ile lat kończy? Uciekło z głowy!
Liczy i liczy – przecież wiedziała
całkiem niedawno, gdy była mała.

W końcu wybrała się do doktora.
Przejęta mówi: och, jestem chora.
A co dolega? Doktor ją pyta.
Oj, nie pamiętam, stąd ta wizyta.

Wzrokiem poważnym pan bóbr ją bada.
Pomyślał chwilę i tak powiada:
przecież wiadomym jest  moja droga –
co wyjdzie z głowy, poczujesz w nogach.

Ma rada prosta: by ulżyć głowie
notes z ołówkiem miej wciąż przy sobie.
Pan notes zawsze wszystko pamięta.
Przy nim zakończy się ta udręka.

Copyright by Ewa Krzywka  © 2013

pasożyt

pewien pasożyt ssał żywiciela
piątek i światek - nawet w niedzielę
ten zaś wysychał - aż w końcu padł
wtedy pasożyt zwyczajnie zbladł
bo zniszczył gałąź na której siedział
był głupi - wcześniej tego nie wiedział

Copyright by Ewa Krzywka  © 2013

nowomodna ciżemka

/z cyklu bajka dla dorosłych/

śmiał się wciąż but nowy
ze starego buta
poniżał wymyślał
stary tylko słucha
(podstawy solidne
mocną nicią szyte)
puszcza mimo ucha

w końcu nie wytrzymał
zaprawiony w marszu
przy zmiennej pogodzie
mówi do młodziaka
chcesz - zmierzmy się w chodzie

młody dał trzy kroki
przetarły się spody
jeszcze trzy kolejne
bokiem wyszły stopy

stary szedł do przodu
w tyle został nowy
bo ważna jest jakość
przemijają mody

Copyright by Ewa Krzywka  © 2013

swojskie jadło

jadą nasi z Ameryki
słychać śpiewy śmiechy krzyki
gospodarze ich witają
stoły suto zastawiają

a na stołach swojskie żarcie
jak w wykwintnej polskiej karcie
kiełbasy salcesony
i ogórek ukiszony

stoi smalec ze skwarkami
bigos z dwoma kapustami
są ziemniaki okraszone
i schabowe wypieczone

barszcz czerwony z pierogami
– zresztą dobrze wiecie sami
stoły wprost się uginają
gospodarze zapraszają

– jedzcie pijcie drodzy goście
są smażone ryby w occie
kwaśne mleko – wprost od krowy
sztuczne smaki – nie ma mowy

koper lubczyk i tymianek
czosnek chrzan i majeranek
nie ma to jak polskie jadło
oby nam się nie przejadło

pamiętajcie drogie dziatki
najsmaczniejsza kuchnia matki
popróbujcie zresztą sami
jej pierogów z jagodami

morał z tego się wykluje
to co swojskie to smakuje

Copyright by Ewa Krzywka  © 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz