leśny koncert
Kukułka w lesie rozgłasza w pędzie,
że leśny koncert pod dębem będzie
o siedemnastej, zaraz po kawie.
Orkiestra z chórem zagra przy stawie.
Wytworni goście nadchodzą tłumnie:
bóbr wraz z małżonką - nadęty dumnie,
wiewiórka z kuną, sarna z jeleniem,
pani susłowa wraz z mężem leniem.
Na koncert przyszły kolczaste jeże,
zielony pluskwiak – oczom nie wierzę -
chudzina z niego, a się rozpycha,
na przednie miejsce z impetem wpycha.
Rak się wycofał, siadł w drugim rzędzie
czekając grzecznie co dalej będzie.
Już się zaczyna, wchodzi orkiestra.
Pięknie się kłania - nie ma maestra!
Patrzą po sobie, znów się kłaniają,
głową znak dają i zaczynają.
Po bębnach niedźwiedź pałkami wali
- słuchacze uszy pozatykali -
lis mu wtóruje na saksofonie,
zając na trąbie, już w innym tonie,
słowiki chórem trele śpiewają,
lecz pozostali je zagłuszają.
Taka zrobiła się kakofonia,
że nie wytrzyma i ucho słonia
w strasznym jazgocie. Hałas niemały.
Dżdżownice w ziemię się pochowały!
Wnet szary wróbel na scenie staje,
skrzydłami znaki muzykom daje:
chwileczkę... spokój.. zaraz...nie tak!
Będziecie teraz grać na mój znak!
Z wróblem zagrali koncert wspaniały.
Dyrygent z niego był doskonały
i chociaż mały - dźwięki ustawił,
sam przy tym także świetnie się bawił.
Zagrajcie jeszcze - słuchacze proszą.
Lisica - brawo, słucham z rozkoszą.
Na to odzywa się mądra sowa:
wiadomo - grupą trzeba kierować.
Bez dyrygenta każdy gra swoje,
wychodzą z tego marne przeboje.
Copyright by Ewa Krzywka © 2014
Raz się spotkały dwa samochody.
Jeden z nich stary, a drugi młody.
Jeden różowy, drugi zielony,
oba nadęte niczym balony.
Jeden był duży, drugi zaś mały.
Wzrostem do siebie nie pasowały.
Ten ciężarowy, ten osobowy,
większy na pace wiózł czarne krowy.
Jak w reflektory sobie spojrzały,
to się natychmiast wręcz zakochały,
oczy spuściły, zaczerwieniły
i spacer długi sobie zrobiły.
Po drodze pędzą dwa samochody.
Prowadzi stary, a za nim młody.
Gdy się do siebie poprzytulały,
krowy na łąkę powypadały.
Chodzą po trawie bezpiecznie krowy,
prowadzą przy tym długie rozmowy.
Wolą już chodzić stale piechotą,
niż z samochodu lądować w błoto.
Stoją przy drzewie dwa samochody,
wgniecione w siebie stary i młody,
bo się w rozpędzie pocałowały,
maski błyszczące porozbijały.
Trzeba kontrolę zawsze zachować,
nad emocjami lepiej panować
i czy to stary, czy młody będzie,
działać rozsądnie, a nie w rozpędzie.
Copyright by Ewa Krzywka © 2014
chmura
Oj, ty chmuro! Z ciebie
pada,
leje wszędzie. Nie wypada,
to nieładnie wszystko
moczyć.
Powiedz, długo chcesz się
boczyć,
wciąż z pochmurną chodzić
miną?
Przyjemności cię ominą.
Nie oburzaj się bez
przerwy.
Po co szargać sobie nerwy.
Może sposób znasz na
pluchę?
Może uszyć ci pieluchę...
Chmura nagle pojaśniała
i z uśmiechem powiedziała:
Gdyby ze mnie nie padało,
wszystko by powysychało;
rzeki, trawy, zboże, drzewa.
Moja woda je podlewa,
gdy podsuszy letnia pora.
Ja napełniam też jeziora,
by zwierzęta wodę miały
i z pragnienia nie padały,
robię błoto i kałuże,
tak jak mogę dzieciom służę.
Kiedy przyjdą mrozy zimą,
to okryję świat pierzyną.
Bardzo dużo mam roboty,
głowa boli przez kłopoty,
zleceń wiele świat mi daje.
Z wami tydzień tu zostaję.
Skoro musisz, deszczem padaj,
ale jednak nie przesadzaj.
Czasem nie zrób nam
powodzi!
Padaj tak, by nie
zaszkodzić.
Gdy podlewasz, rób to z
głową.
Co za dużo to niezdrowo.
Copyright by Ewa Krzywka © 2014
krzywe lustro
Raz przy ścianie lustra
ktoś postawił,
lecz zapomniał o nich i
zostawił,
więc przez lata opuszczone
stały,
z nudów mocno się powykrzywiały.
Przyszła myszka, tak się
przestraszyła
gdy odbicie w lustrze
zobaczyła,
że pisnęła, siebie nie
poznała,
bo niezwykle długą szyję
miała
jak żyrafa, no i nogi
długie.
Z ciekawości, czy też
lustro drugie
to potwierdzi, że dziś
tak wygląda,
z nieśmiałością w drugim
się przegląda.
Podskoczyła i natychmiast
zbladła.
Tam był potwór na tafli
zwierciadła!
Głowa wielka, brzuch jak
balon duży.
Pomyślała: teraz kot się wkurzy.
Przecież przy mnie on
jest liliputem,
łatwo mogę rozgnieść go
mym butem.
Pewna siebie do kota
pobiegła.
W konfrontacji niestety
poległa.
Kot leniwiec tylko małą
trącił,
ogon z łapką biedaczce przetrącił,
bo w odbicie myszka
uwierzyła.
Przez iluzję życie by
straciła.
Nie wierz lustrom,
niektóre są krzywe.
To co widzisz może być
fałszywe.
Copyright by Ewa Krzywka © 2013
zegar i
czas
Zegarmistrz
zrobił zegar wspaniały,
w
drewnianej skrzyni, rzeźbiony cały.
W
środku jest tarcza, wskazówek para,
które wirują w rytmie zegara.
Czasem
zwalniają albo przyspieszą,
bywa, że stają z czego się cieszą,
z
cyfry na cyfrę wciąż przeskakują,
czas
odmierzają i go wskazują.
Nad
tarczą mieszka kukułka stara,
kuka
gdy przejdzie godzina cała.
Wykuka swoje, w zegarze schowa,
wyjdzie jak będzie godzina nowa.
Chętnie
bez przerwy by tak kukała
lecz
wtedy dzieciom spać by nie dała.
Pan
czas wciąż biegnie bez zmordowania.
Zegar
odmierz każdy krok drania.
Choć
stale chodzi to w miejscu stoi,
bo
biedak nie ma nóg mili moi!
Czas
nim się bawi, części postarza,
on
tylko tyk-tyk, tyk-tyk powtarza.
Nawet
gdy stanie to się starzeje,
coś
mu gdzieś pęka, gdzieś pordzewieje.
Kiedyś
był młody, dziś ledwo dyszy.
Tego,
że tyka już sam nie słyszy.
Ach,
gdyby nogi zegary miały,
to by
przed czasem pouciekały.
Ciekawe
co by się wtedy stało,
czy
wszystko zawsze młode zostało?...
Copyright by Ewa Krzywka © 2011
woda i ogień
woda dumna i spieniona
ciągłym ruchem już
znudzona
raz na łąkę się wylała
i leniwie przeciągała
aż tu nagle ją zagadał
ogień co trawę podjadał
tuż przy lesie zadymiony
mówi do niej – szukam
żony
bardzo się tym zadziwiła
myśli – teraz będę miła
szybko brwi rozprostowała
w uśmiech twarz
poukładała
z szarej coraz bardziej
czysta
patrząc na nią – wręcz
przejrzysta
wdzięczy się i prowokuje
plany już na przyszłość
snuje
on zanurzył w niej swe
oczy
widząc obraz tak uroczy
– pięknie błyszczysz i
falujesz
wdzięczną taflą wręcz
czarujesz
zrobić chciał większe
wrażenie
więc rozpalił swe
płomienie
już po drzewach pnie się
w górę
rozkładając dymu chmurę
pali dąb i dwa jesiony
krzak – w zalotach
uniesiony
patrzy woda oniemiała
fala złości w niej
przybrała
gdy kolejne objął drzewo
pomyślała – dosyć tego
nie chcę wciąż oglądać
zgliszczy
rozpalony wszystko
niszczy
krótką chwilę odczekała
i wzburzona go zalała
tak zgasiła te amory
bez dyskusji – po co
spory
wszystkie krople
pozbierała
po czym gdzieś wyparowała
od tej pory to wrogowie
wspólne życie im nie w
głowie
ogień z wodą – niedobrani
nigdy razem – zawsze sami
bajka moja jest prawdziwa
z żywiołami tak to bywa
Copyright by Ewa Krzywka © 2013
pchła
Raz na drodze stała
pchła;
mała, sprytna,
podskakuje.
Zobaczyła nagle psa,
już na grzbiet psi się
pakuje.
W sierść wczepiona
szczypie, kąsa
w lewe ucho, potem w
prawe.
Warknął pies spod swego
wąsa:
w dokuczaniu to ma
wprawę!
Chciał ją rozgnieść na
pazurze,
lecz nic z tego, bo
umyka!
Już zębami ściska w
skórze
- ta ucieka spod języka!
Syczy biedak: oszaleję!
Ten krwiopijca mnie
podjada
i do tego w nos się
śmieje,
złośliwości wciąż
dokłada.
W końcu miarka się
przebrała.
Krzyknął: starczy, czas
ochłody!
Teraz ci pokażę mała!
I pies susa dał do wody.
Znalazł sposób w psim
rozumie,
aby pozbyć się insekta.
Przecież pchła pływać nie
umie.
Kąpiel w wodzie - to
recepta.
Copyright by Ewa Krzywka © 2013
wiewiórka i bóbr
Nad leśną rzeką mieszkają
zgodnie
stary Bóbr (doktor) po
prawej stronie,
wiewiórka ruda na drugim
brzegu,
w drzewie rosnącym przy
dwóch dróg zbiegu.
Pani wiewiórce (ma dwoje
dzieci)
z głowy bez przerwy coś
uleci.
Coś chciała zrobić. Co?
Poleciało;
w dzień pracy dużo, a
czasu mało.
Gdy kaszkę dzieciom swym
gotowała
znów przypaliła, bo
zapomniała.
Wciąż tylko biega w tę i
z powrotem
z drzewa na ziemię,
zalana potem.
Dziś tort wypieka dla
swoich gości,
lecz nie ma jajek, więc
cała w złości
pędzi do sklepu. W
połowie drogi
nie wie już po co, a bolą
nogi.
Chce wziąć orzechy –
gdzieś je schowała,
lecz gdzie? O rety! Już
zapomniała
i nie ma nasion zebranych
w lesie!
Też je posiała, a miała
przecież!
Tort to specjalny –
urodzinowy!
Ile lat kończy? Uciekło z
głowy!
Liczy i liczy – przecież
wiedziała
całkiem niedawno, gdy
była mała.
W końcu wybrała się do
doktora.
Przejęta mówi: och,
jestem chora.
A co dolega? Doktor ją
pyta.
Oj, nie pamiętam, stąd ta
wizyta.
Wzrokiem poważnym pan
bóbr ją bada.
Pomyślał chwilę i tak
powiada:
przecież wiadomym
jest moja droga –
co wyjdzie z głowy,
poczujesz w nogach.
Ma rada prosta: by ulżyć
głowie
notes z ołówkiem miej
wciąż przy sobie.
Pan notes zawsze wszystko
pamięta.
Przy nim zakończy się ta
udręka.
Copyright by Ewa Krzywka © 2013
pasożyt
pewien pasożyt ssał
żywiciela
piątek i światek - nawet
w niedzielę
ten zaś wysychał - aż w
końcu padł
wtedy pasożyt zwyczajnie
zbladł
bo zniszczył gałąź na której
siedział
był głupi - wcześniej
tego nie wiedział
Copyright by Ewa Krzywka © 2013
nowomodna ciżemka
/z cyklu bajka dla
dorosłych/
śmiał się wciąż but nowy
ze starego buta
poniżał wymyślał
stary tylko słucha
(podstawy solidne
mocną nicią szyte)
puszcza mimo ucha
w końcu nie wytrzymał
zaprawiony w marszu
zaprawiony w marszu
przy zmiennej pogodzie
mówi do młodziaka
chcesz - zmierzmy się w
chodzie
młody dał trzy kroki
przetarły się spody
jeszcze trzy kolejne
bokiem wyszły stopy
stary szedł do przodu
w tyle został nowy
bo ważna jest jakość
przemijają mody
Copyright by Ewa Krzywka © 2013
swojskie jadło
jadą nasi z Ameryki
słychać śpiewy śmiechy
krzyki
gospodarze ich witają
stoły suto zastawiają
a na stołach swojskie
żarcie
jak w wykwintnej polskiej
karcie
kiełbasy salcesony
i ogórek ukiszony
stoi smalec ze skwarkami
bigos z dwoma kapustami
są ziemniaki okraszone
i schabowe wypieczone
barszcz czerwony z
pierogami
– zresztą dobrze wiecie
sami
stoły wprost się uginają
gospodarze zapraszają
– jedzcie pijcie drodzy
goście
są smażone ryby w occie
kwaśne mleko – wprost od
krowy
sztuczne smaki – nie ma
mowy
koper lubczyk i tymianek
czosnek chrzan i
majeranek
nie ma to jak polskie
jadło
oby nam się nie przejadło
pamiętajcie drogie
dziatki
najsmaczniejsza kuchnia
matki
popróbujcie zresztą sami
jej pierogów z jagodami
morał z tego się wykluje
to co swojskie to smakuje
Copyright by Ewa Krzywka © 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz